Naszym pickupem dostaliśmy się wszyscy na miejsce. Chłopcy zanurkowali w Bells i wracali skrajem Blue Hole, my zaatakowaliśmy niebieską dziurę.
Na głębokości 56m przepłynęliśmy pod przepięknym łukiem na drugą stronę podwodnego zapadliska.
W drodze powrotnej nawet rybki jadły nam z ucieszonych pyszczków.Po przerwie, w trakcie której Hanka snorklowala nad Blue Hole, drugie nurkowanie. Chlopcy zwiedzili wejscie do Blue Hole, a my pojechaliśmy kawałek dalej na Tiger Canyon.
Piękne miejsce i zachęcające, żeby pójść głębiej niż 50m, ale limit gazów trzymał nas mocno w górze.
W drodze powrotnej zastala nas mega niespodzianka... ŻÓŁW!!!
To było, jak na razie dla mnie, przeżycie całego wyjazdu.
Chociaż Hania niezmiennie pozostała zafascynowana podświetlonym basenem...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz