Podróż zaczęliśmy od kawy w małej, przydrożnej wiosce. Do aromatycznej kawy dostaliśmy pyszne ciasteczka własnej roboty.
Jednak zamawiać greckiej kawy NIE POLECAMY, to już nie ten smak, co kiedyś.
Pozostańcie przy włoskim espresso.
Następnie jechaliśmy drogą pomiędzy 300 metrowymi blokami skalnymi ,przez wąwóz, gdzie z bliska podziwialiśmy 3 orły.
Po przejechaniu przez tunel kończący wąwóz, zwiedziliśmy jaskinie Mądrości Bożej - największą grotę na Krecie.
Z "pięknej" asfaltowej drogi zboczyliśmy na drogę szutrową, żeby zobaczyć Wioskę Milia.
Jest to wioska odbudowana po wojnie przez lokalnych artystów. Domy są całe z kamienia, a rynny z gliny. Obecnie jest to schronisko z restauracją.
Czas gonił, więc ocenę kulinarną pozostawiamy innym, ale domki zrobiły na nas wrażenie! Zresztą , oceńcie sami!
Po zwiedzaniu przyszła pora na jedzenie w lokalnej tawernie. Hania usnęła a my raczyliśmy się Retsiną, sałatką i jagnięciną...
Kolejnym przystankiem przed upragnioną plażą był Monastyr Chrissosklitissa. Przed zdobyciem przez Turków uratował go rój pszczół!
W końcu dotarliśmy do celu naszej wyprawy - na piękną plażę Elafonissi z różowym piaskiem.