Początek był nie zły, nie padało. Po raz kolejny przejechaliśmy przez poligon w Orzyszu, po drodze zatrzymując się na kawę nad malowniczym leśnym jeziorkiem.
Kolejnym przystankiem były Mońki, a konkretniej daszek koło Lidla, gdzie zjedliśmy resztki chleba z tuńczykiem i topserkiem. No i najważniejsze, zaczęło padać, założyliśmy nieprzemakalne stroje.
Asfaltem przejechaliśmy przez Biebrzański Park i skręciliśmy na nas narwiańskie pachy i szutry. Była walka i gleba, ale na szczęście obyło się bez strat.
Kompletnie przemoczeni dotarliśmy do Chmielewa, gdzie spędziliśmy noc u Arka. Rano wracamy z Michałem do domów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz