Rano zapakowaliśmy się do "naszego" Land Cruisera i ruszyliśmy w stronę klasztoru.
Miejsce robi wrażenie, swoją historią - krzakiem który zapłonął przd Mojżeszem, górą Synaj w tle... ale nie ma tam za wiele do zwiedzania.
To my na tle gorejącego przed Mojżeszem krzaku.
Kolejny etap naszej wycieczki to White Canyon. Na miejsce dotarliśmy jadąc przez piaski pustyni. Nasz kierowca zostawił nas przy wejściu do kanionu wraz z przewodnikiem (ok 12 letnim Mahmudem) I pojechał na koniec kanionu do oazy.
Schodziliśmy po zamocowanych linach na dno. Skala.byla rozgrzana i parzącą, tak samo jak piasek na dnie kanionu. Cienia nie było nawet odrobiny, a przed nami ok 1,5 godziny drogi.
Szczęśliwie dotarliśmy do oazy. Zmaczeni i rozgrzani z nadzieją nanchlod i posiłek. Zastaliśmy miliard much wchodzących do: oczu, nosa, ust... chodzące po głowie, nogach itp nas nie ruszały. Na wstępie uraczono nas herbatą beduińską, a następnie ryżem z warzywami i melonem.
Po skończonym jedzeniu czym prędzej zebraliśmy się i uciekliśmy na.pustynie przed muchami. Czekała nas jeszcze godzina jazy po pisakach pustyni. Zmęczeni po wycieczce, chodziliśmy się w basenie. Wieczorem ostatnie zakupy, spacer po Dahab i pakowanie. Wyjazd na lotnisko o 3.30 😱