Nadszedł ostatni dzień kursu. Wszyscy byliśmy już porządzenie zmęczeni. Rozpoczęliśmy od pobrania szpeju z Betlejemki. Każdy założył uprząż, wzięliśmy raki, czekany, liny, karabinki... założyliśmy foki i udaliśmy się w stronę Zmarzłego Stawu. Po dojściu nad Czarny Staw Gąsienicowy korzystając z pięknej pogody podziwialiśmy widok na Karb i Kościelec.
Podejście do stawu zrobiliśmy wykorzystując raki i czekan. Ćwiczyliśmy różne sposoby podejścia z przytroczonymi nartami.
Po wejściu nad staw, zrzuciliśmy plecaki i rozpoczęliśmy ćwiczenia. Na pierwszy ogień poszło hamowanie czekanem. Znaleźliśmy ok 10 metrową górkę i ćwiczyliśmy: najpierw zjazd na brzuchu, potem "dupozjazd" z przekręceniem się na brzuch, a na koniec głową w dół z obkręceniem... Fizyka nie kłamie... masa nie pomaga :)
Kolejnym ćwiczeniem była nauka zakładania stanowiska i zjazdu na linie z autoasekuracją. Nauczyliśmy się robić grzyba za śniegu i zakładać na nim asekuracje. Następnie zjazdy na wyblince, prusiku i kubełku.
Potem Łukasz pokazał nam jak zakłada się asekuracje w lodzie i popodziwialiśmy zajęcia z kursu wspinaczki lodowej.
Na koniec nadszedł czas wypróbować zdobyte umiejętności i zjechać na autoasekuracji (z wpiętymi nartami) na dół żlebem. Była moc, wszyscy zdaliśmy celująco :)
I to już koniec... ostatnie podejście do Betlejemki, zdanie szpeju, zjazd na dół i do domu.
Ekipa zawodowa, już jesteśmy umówieni na Czerwone Wierchy