Każdej chwili szkoda

Witamy... witamy...



Blog ten powstał, aby dokumentować "na żywo" nasze podróże.



Z podróży, będziemy przesyłać zdjęcia i krótkie relacje przy użyciu SMS. Po powrocie uzupełnimy wszystko o materiały zebrane po drodze i umieścimy w dziale Relacje



Z góry przepraszam, za możliwy wynikający z tego nieład kompozycyjny w kolejnych wpisach.




A oto hymn naszych wypraw =>Kliknij, żeby posłuchać


wtorek, 6 września 2022

Moto wyprawa do Rumunii Transfogarska, misie i powrót do domu.

Wstałem skoro świt i bez śniadania i kawy ruszyłem na Transfogarską. Gonił mnie czas, a poza tym chciałem uniknąć tłoku i zobaczyć misie.
Pierwsze misie spotkałem już po pół godzinie jazdy. Siedziały sobie na poboczu o obserwowały.
Kolejny misio stał na środku drogi i wąchał... no wiecie co wąchał...
Transfogarska zdecydowanie ładniejsza i ciekawsza od Transalpiny. 
W drodze powrotnej zwiedziłem jeszcze Sibin... I 1000 km autostradami do domu...

Moto wyprawa do Rumunii - Transalpina i Strategica

Kolejnego dnia wstałem rano i zastał mnie deszcz. To już chyba taki rumuński zwyczaj.
Wycieczkę rozpocząłem od wspięcia się Transalpina aż do przełęczy. Pomimo pięknych widoków, dziki tłum zniechęcił mnie do dłuższego pobytu. 
Szybko zjechałem w dół do początku Strategicy. Drogi wybudowanej przez Caucescu dla skrócenia przeżyciem czołgów w razie inwazji sowieckiej. Obecnie drogę okupują osiołki 😁
Osiołki uwielbiają drapanie za uchem...
Strategica to piękna droga. Spotkałem Brytyjczyka jadącego MZ-ką, 
Stada owiec... Mijałem wielu motocyklistów z całej Europy. Podziwiałem piękne widoki. Trasa godna polecenia każdemu.

Moto wyprawa do Rumunii - dalej połoniny i Zamek Corvina

Rano obudził mnie deszcz. Na szczęście dość szybko się przejaśniło i ruszyłem dalej. Szybko dotarłem do zaplanowanej trasy i szutrowymi selektywnemu Piotrem się w górę i w dół zdobywając kolejne szczyty.
W środku lasu spotkałem ukryte okresowe schroniska górskie oraz tabuny koni!!! Cóż to był za widok... Nagle widzę przed sobą masę koni, do krów już się przyzwyczaiłem. Są same... Idą środkiem drugi na wysokości jakiś 1500 m n.p.m. nie ma żadnego"pasterza". Wyminołem je ostrożne... i dalej w drogę, z głową nadal pełna niemego zachwytu.

Po południu znowu się rozpadało. W deszczu, błocie i burzy przedzierałem się do Zamku Corvina.
Zamek jest piękny... zarówno w dzień, jak i w nocy. 

wtorek, 16 sierpnia 2022

Moto wyprawa do Rumunii - wioski, miasteczka i połoniny Transylwanii

Kolejny dzień upłynął pod znakiem pięknych widoków i nadganiania straconego czasu. Wjechałem do Transylwanii.
Na początku jechałem terenem nizinno-wyżynnym, przez piękne miasteczka ze starymi kościołami i budynkami pokrytymi dachówką. 
Każde miasteczko orzekał o mnie swoim pięknem. Zarówno dzieci jaki ludzie w kwiecie wieku machali do mnie i uśmiechali się radośnie.
Oczywiście nie obyło się bez przygód. Nieoczekiwanie pojawiła się glina motocykl stracił przyczepność i wylądowałem w krzakach. 
Będąc już doświadczonym z podnoszeniu motocykla spokojnie zdjąłem z siebie ubranie, żeby się nie zagotować przygotowałem podłoże żeby odpowiednio oprzeć go na nóżce wszedłem w krzaki i postawiłem go z powrotem na drodze. 
Niestety za jakiś czas droga zrobiła się jeszcze trudniejsz, wszystko to za sprawą padającego deszczu. 
Jechałem powoli i ostrożnie... wtem z krzaków wyskoczył wielki biały pies gwałtownie dodałem gazu pies na szczęście odpuścił ale ja niestety znalazłem się w kole i nie która wywiodła mnie prosto w pole. 
Znowu leżałem, tym razem sytuacja była niewesoła motocykl w taki sposób utknął w kolei nie że nie byłem w stanie sam oderwać go od ziemi. Na szczęście sprawdziła się pierwsza zasada podróżnika motocyklem. Jeśli jest droga a ty się na niby waliłeś prędzej czy później pojawi się ktoś kto może ci pomóc. I tak też się stało. Z oddali zobaczyłem światła a po chwili podjechał samochód w którym jechało o małżeństwo starszych Rumunów. Pomogli mi podnieść motocykl ustawić go na stabilny podłożył zrobili mi zdjęcie na pamiątkę i pojechaliśmy każdy w swoją stronę.
Dalsza część dnia upłynęła pod znakiem wspinania się szutrowymi drogami na szczyty gór. Wśród nich ukryte były piękne, stare, zapomniane wioski.
Zachwytem obserwowałem przepiękne widoki. Jazda połoniną to niezapomniane uczucie. Co chwila miałem ochotę zatrzymać się i zrobić zdjęcie przecudnym widokom. 
I tak jechałem i podziwiałem trzykrotnie wspinając się i zjeżdżając z wysokości 1200 m npm.
Zaczęło się robić w ciemno więc musiałem znaleźć miejsce na noc. Przygarnął mnie kemping o wdzięcznej nazwie Eldorado. Byłem tak zmęczony że położyłem się spać bez mycia.

poniedziałek, 15 sierpnia 2022

Moto wyprawa do Rumunii - kościół ortodoksów

Rano wstajemy w zadziwiająco dobrej formie. Obawiałem się, że będzie bolało wszystko, a nam tylko kilkanaście siniaków. Pogoda nie rozpieszcza, lekko nie jest ale zbieram się do dalszej jazdy.
Asfaltem docieram do Vatra Dornei i zjeżdżam w teren.
Przyroda jest piękna, jadę wąwozem, przez pola, wioski i lasy.
Nagle, z oddali słyszę dźwięk śpiewów... Wyłania się kościół...
W wiosce składającej się z kilku domostw.
Nieśmiało obchodzę go dookoła, wsłuchując się w piękny śpiew...
Zbieram się na odwagę i wchodzę. Wszyscy odświętnie ubrani, kobiety w chustach na głowie... mężczyźni na kolanach, pięściami odparci o podłogę... Nie mam śmiałości robić zdjęć...
Uśmiechają się do mnie, dzieci nieśmiało spoglądają na ubłoconego, śmierdzącego benzyna faceta.
Ksiądz ledwo widoczny, za drzwiami, przy ołtarzu zwrócony tyłem do wiernych wyśpiewuje modlitwę.
Staram się uczestniczyć w tym duchowym doznaniu. 
W pewnym momencie wszystkie dzieci klękają przed drzwiami do ołtarza, dziewczynka wypowiada dość długa sentencje (oczywiście nic nie rozumiem)... Ksiądz odwraca się od ołtarza i wychodzi, po raz pierwszy widzę jego twarz... Wręcza dzieciom całe pliki banknotów...
Wraca za swoje drzwi i obrzęd trwa dalej... Ciągle pięknie śpiewają...
Wreszcie nadeszła pora komunii... Każdy podchodzi z zapalona świeczką, ksiądz na łyżeczce wykres im trochę wina do ust (również niemowlakom), dalej jest taca z chlebem, każdy bierze kawałek...
Resztki chleba komunijnego zebrane są w woreczek, po mszy Cosmina rozsypuje je na cmentarzu.
Tak, tak... znam imiona... po mszy jak usiłowałem się ulotnić zaprosili mnie na poczęstunek... pyszna kawę...
Poznałem Cosminę, Mirelle (żonę księdza) i Alexandru miejscowego księdza.
Okazało się że znajdą angielski, więc mogliśmy porozmawiać trochę o życiu, wojnie na świecie, Polsce i ich obrządku.
O tym że żeby zostać księdzem trzeba mieć żonę i rodzinę... być człowiekiem dającym przykład swoim życiem.
 Niestety pora się żegnać. Długa droga przede mną...
Niestety w remoncie 😱
Pomny wczorajszych doświadczeń nawet nie próbuje przemknąć się bokiem.
Muszę pojechać 3 godzinnym objazdem (zamiast 20 minut wg mapy).
Po drodze kupuje nowe lusterko na bazarze, zaliczam burze na przełęczy...
Aż zatrzymuje się na noc w Targu Mures. Dalej nie chce jechać, jest nic a kolejna miejscowość za góra, niby 15 km ale mapa pokazuję 50 minut i "milion" zakrętów.
Zwiedzanie miasteczko nocą i jadę się spać.

niedziela, 14 sierpnia 2022

Moto wyprawa do Rumunii - zagubiony w górach Murameszu

Dzień rozpocząłem od zrobienia kawy na campingu przy pięknym, szumiącym potoku. Wszyscy jeszcze spali, towarzyszył mi miejscowy pies.
Po kawie zebrałem się i udałem na Wesoły Cmentarz. Miejsce ciekawe i mega turystyczne. Wszędzie stragany, z ubraniami ludowymi, ale było też jedzenie więc zjadłem śniadanie.
Wczoraj było jakieś święto, ulicami szły ubrane na ludowo Rumunki a w kościele odbywają się msza. Ksiądz stał przodem do ołtarza, przez całą mszę.
Po obejrzeniu cmentarza pora na zaplanowana trasę. Początkowo wiedzie malowniczymi wioskami, gdzie w każdej odbywa się msza i na ulicy są tłumy w strojach ludowych.
W końcu zjeżdżam z asfaltu... jeszcze nie wiem że czeka mnie hard core przygoda.
Droga początkowo się się wzdłuż strumienia.
Spotkam po drodze małżeństwo podróżujące na nowej Afryce. Jadą TET-em, to trasa trudniejsza niż moje ACT. Jednakże trasy w łatwiejszych odcinkach się pokrywają. Ruszają przodem, a ja uzupełniam zapas wody w strumieniu.
Droga zaczyna się wznosić, jest coraz więcej kamieni, deszcz wyżłobił strumień płynący w poprzek drogi. Jest ślisko. Wiem, że próba zwolnienia lub zatrzymania skończyła by się wywrotka. Kamienie są coraz większe, a droga oni się coraz ostrzej pod górę. 
Wreszcie docieram do polanki na górce, przed sobą widzę zjazd i znowu pod górkę, ale już po trawie bez kamieni.
Chyba właśnie tu popełniam błąd. Nie zauważam, że droga się rozdziela i idzie w lewo między drzewa. Prosto wydaje się łatwa, do czasu.
Za następna górka jest zjazd, dość ostro ale po trawie... za zakrętem trawa zamienia się w błoto i robi się stromiej. Mam świadomość, że już nie dam rady zwrócić, nie podjadę po błocie pod tak strona górę.
Jadę dalej i zaliczam pierwsza wywrotkę w błocie. Z trudem podnoszę motocykl, nogi ślizgają się po błocie... Dalej idę obok motocykla żeby zmniejszyć nacisk i nie zakopać się w błocie. Wreszcie jest stabilniej i wjeżdżam na szczyt. Zaczyna się burza.
Zaczynam zjazd w dół, początkowo jest łatwo, za chwilę zaczynają się kamienie, na szczęście są duże i stabilne. Zaliczam kolejną wywrotkę. 
Wreszcie nie mam siły kolejny raz podnosić motocykla. Dostrzegam gospodarstwo, idę do nich z prośbą o pomoc. 
Zaskakuje
Załamuje się na rybę i paprykę pieczona z grilla i pyszny chleb. Nie mam odwagi spróbować grzybów z blaszkami. Dostaje piwo na odwagę i ruszamy podnieść mój motocykl. Zjeżdżam do gospodarstwa. Na moje wyjaśnienia, że chce zjechać na dół, gospodarz się przeżegnał. Jeszcze nie wiedziałem, że całkiem słusznie. Ruszam droga jest bardzo stroma, z drobnych niestabilnych kamieni, płynie nią potok. Na trzeciej agrafce z trudem ratuje się przed spadnieciem z drogi... motocykl do połowy wystaje nad "przepaść".
Wracam do gospodarstwa... czekali 😍 bali się czy nie zginę. Biorą Patrola i jedziemy. Dalszą droga to powolne sprowadzanie motocykla po coraz gorszej i coraz bardziej stromej drodze.
Wreszcie jesteśmy na dole... częstuje ich wiśniówka, bardzo im smakuje i przelewają do swojej piersiówki. Jeszcze pamiątkowe zdjęcie i żegnamy się. 
Podliczam straty... Złamane lusterko, urwane mocowanie od sakw, mnóstwo siniaków...
Wsiadam na moto i jadę znaleźć nocleg. Po drodze łapie mnie jeszcze jedna burza. Przemoczony dojeżdżam do kempingu dla motocyklistów, dziś biorę pokój, muszę się wysuszyć i zregenerować.