Każdej chwili szkoda

Witamy... witamy...



Blog ten powstał, aby dokumentować "na żywo" nasze podróże.



Z podróży, będziemy przesyłać zdjęcia i krótkie relacje przy użyciu SMS. Po powrocie uzupełnimy wszystko o materiały zebrane po drodze i umieścimy w dziale Relacje



Z góry przepraszam, za możliwy wynikający z tego nieład kompozycyjny w kolejnych wpisach.




A oto hymn naszych wypraw =>Kliknij, żeby posłuchać


niedziela, 14 sierpnia 2022

Moto wyprawa do Rumunii - zagubiony w górach Murameszu

Dzień rozpocząłem od zrobienia kawy na campingu przy pięknym, szumiącym potoku. Wszyscy jeszcze spali, towarzyszył mi miejscowy pies.
Po kawie zebrałem się i udałem na Wesoły Cmentarz. Miejsce ciekawe i mega turystyczne. Wszędzie stragany, z ubraniami ludowymi, ale było też jedzenie więc zjadłem śniadanie.
Wczoraj było jakieś święto, ulicami szły ubrane na ludowo Rumunki a w kościele odbywają się msza. Ksiądz stał przodem do ołtarza, przez całą mszę.
Po obejrzeniu cmentarza pora na zaplanowana trasę. Początkowo wiedzie malowniczymi wioskami, gdzie w każdej odbywa się msza i na ulicy są tłumy w strojach ludowych.
W końcu zjeżdżam z asfaltu... jeszcze nie wiem że czeka mnie hard core przygoda.
Droga początkowo się się wzdłuż strumienia.
Spotkam po drodze małżeństwo podróżujące na nowej Afryce. Jadą TET-em, to trasa trudniejsza niż moje ACT. Jednakże trasy w łatwiejszych odcinkach się pokrywają. Ruszają przodem, a ja uzupełniam zapas wody w strumieniu.
Droga zaczyna się wznosić, jest coraz więcej kamieni, deszcz wyżłobił strumień płynący w poprzek drogi. Jest ślisko. Wiem, że próba zwolnienia lub zatrzymania skończyła by się wywrotka. Kamienie są coraz większe, a droga oni się coraz ostrzej pod górę. 
Wreszcie docieram do polanki na górce, przed sobą widzę zjazd i znowu pod górkę, ale już po trawie bez kamieni.
Chyba właśnie tu popełniam błąd. Nie zauważam, że droga się rozdziela i idzie w lewo między drzewa. Prosto wydaje się łatwa, do czasu.
Za następna górka jest zjazd, dość ostro ale po trawie... za zakrętem trawa zamienia się w błoto i robi się stromiej. Mam świadomość, że już nie dam rady zwrócić, nie podjadę po błocie pod tak strona górę.
Jadę dalej i zaliczam pierwsza wywrotkę w błocie. Z trudem podnoszę motocykl, nogi ślizgają się po błocie... Dalej idę obok motocykla żeby zmniejszyć nacisk i nie zakopać się w błocie. Wreszcie jest stabilniej i wjeżdżam na szczyt. Zaczyna się burza.
Zaczynam zjazd w dół, początkowo jest łatwo, za chwilę zaczynają się kamienie, na szczęście są duże i stabilne. Zaliczam kolejną wywrotkę. 
Wreszcie nie mam siły kolejny raz podnosić motocykla. Dostrzegam gospodarstwo, idę do nich z prośbą o pomoc. 
Zaskakuje
Załamuje się na rybę i paprykę pieczona z grilla i pyszny chleb. Nie mam odwagi spróbować grzybów z blaszkami. Dostaje piwo na odwagę i ruszamy podnieść mój motocykl. Zjeżdżam do gospodarstwa. Na moje wyjaśnienia, że chce zjechać na dół, gospodarz się przeżegnał. Jeszcze nie wiedziałem, że całkiem słusznie. Ruszam droga jest bardzo stroma, z drobnych niestabilnych kamieni, płynie nią potok. Na trzeciej agrafce z trudem ratuje się przed spadnieciem z drogi... motocykl do połowy wystaje nad "przepaść".
Wracam do gospodarstwa... czekali 😍 bali się czy nie zginę. Biorą Patrola i jedziemy. Dalszą droga to powolne sprowadzanie motocykla po coraz gorszej i coraz bardziej stromej drodze.
Wreszcie jesteśmy na dole... częstuje ich wiśniówka, bardzo im smakuje i przelewają do swojej piersiówki. Jeszcze pamiątkowe zdjęcie i żegnamy się. 
Podliczam straty... Złamane lusterko, urwane mocowanie od sakw, mnóstwo siniaków...
Wsiadam na moto i jadę znaleźć nocleg. Po drodze łapie mnie jeszcze jedna burza. Przemoczony dojeżdżam do kempingu dla motocyklistów, dziś biorę pokój, muszę się wysuszyć i zregenerować.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz