Postanowiliśmy wykorzystać bilety standby i wybrać się do Kanady. Zaczęło się od stresu... wejdziemy czy nie wejdziemy na pokład. Udało się i nasz Dreamliner przetransportował nas do Toronto. O 22 czasu miejscowego zameldowaliśmy się w Knights Inn... Hanka wstała o 2!!! Musiałem z nią pójść na spacer... Jakiś przetrwaliśmy do rana i w miasto. Zaczęliśmy od CM Tower. Widok z 500m na miasto znakomity. Potem wycieczka do akwarium gdzie Hanka usiłowała wskoczyć do rybek... Krzyczała komp komp, a potem się rozebrała do golasa i chciał wskoczyć do płaszczek. Dzień zakończyliśmy w Chinatown i spać. Kolejny dzień to wyprawa nad wodospady Niagara Falls. Ale zaczęło się od jazd z wypożyczeniem samochodu z fotelikiem, karta nie działała a kasy nie chcieli. Na szczęście pan z Avis ogarnął temat - wypożyczył mi najem dzień i przedłużył na 10, sprytny... Wodospady robią wrażenie. Popłynęliśmy pod nie łodzią... fajki nam peleryny a'la Jarosław ale i tak byliśmy mokrzy... Siła tej wody jest nie do opisania. Wieczorem zmęczeni zwiedziliśmy stare Niagara i spać...