Dotarliśmy na Filipiny. Po drodze zwiedziliśmy w locie Zakazane Miasto w Pekinie, pojeździliśmy metrem i taxi. Okazało się ze na lotnisko nie da się wrócić taxi,wszyscy odmawiali ze względu na korki. Zakazane Miasto warto zobaczyć ale żeby zwiedzić z sensem to trzeba cały dzień i "przewodnika". Inaczej to tylko kolejne pawilony. W drodze do Pekinu poznaliśmy Polaków jadących do Nowej Zelandii. Jeden mieszkał w Pekinie wiec udzielił nam kilku bezcennych rad. Następnym etapem podróży była Manila. Miał to być tylko punkt przesiadkowy ale popisalismy się naiwnością. Poprosiliśmy o pomoc panią Security Guard - jak kupić bilety na Cebu? Zadzwoniła gdzieś i okazało się ze mówi jakimś innym językiem. Ùmówiła nas z transportem i pojechaliśmy jak się okazało do agencji podróży. Tam jakieś kosmiczne ceny biletów. Kazałem się wieść na lotnisko krajowe no i się zaczęło. Że lotnisko nieczynne, że niebezpiecznie dla dzieci, że jeszcze do innej agenci nas zawiezie itd. Byłem twardy na lotnisko - okazało się ze otwarte,pełne ludzi i są bilety w normalnej cenie. Niestety taxi kosztowało dużo za dużo a zapłacić trzeba było przed wyjściem pod groźba pistoletu. A w Cebu dziś leje... ale i tak pójdziemy się kąpać i szaleć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz